W 46 DNI DOOKOŁA ŚWIATA 2.02. - 17.03.1996r.
Jakie uwarunkowania występują przy planowaniu tego typu wyprawy wszyscy trampingowcy są zorientowani, dlatego też przedstawione opracowanie ilustruje tylko najważniejsze zdarzenia i przedsięwzięcia przede wszystkim organizacyjne, na etapie przygotowania i później realizacji zakładanego programu krajoznawczego. Ze względów oczywistych opis przedstawiony jest w maksymalnie syntetycznej formule.
W opisie przedstawiam tylko te miejscowości i obiekty, które zwiedziliśmy, co nie oznacza, że to są wszystkie obiekty i miejscowości godne uwagi, wynikało to z wcześniejszego wyboru i konsekwentnego realizowania zakładanego programu. O innych miejscowościach i obiektach bez trudu można się dowiedzieć w dostępnej literaturze turystyczno-krajoznawczej w zdecydowanej przewadze polskojęzycznej (najaktualniejsze informacje zwłaszcza praktyczne można znaleźć w najnowszych przewodnikach przede wszystkim anglojęzycznych dostępnych na polskim rynku np. przewodniki Loney Planet, mapy też są osiągalne bez trudu).
Podróż miała charakter wyprawy krajoznawczej (trampingowej), poza krótkimi chwilami "na oddech" na Hawajach i w Kalifornii. Aby dotrwać do końca w sensownej formie i zrealizować w pełni moim zdaniem bogaty i dosyć uciążliwy program, już w kraju zdecydowano się na środki transportu na całej trasie łącznie z ich rezerwacją, aby na miejscu uniknąć niepotrzebnych trudności i nie tracić czasu.
W diariuszu przyjęto następujące zasady przedstawiania informacji:
- na wstępie podajemy pokonaną trasę z wymienionymi głównymi miejscowościami przejazdu (miejscowości podkreślone oznaczają miejsca postoju połączonego ze zwiedzaniem) oraz kilometrażem dnia i od początku wyprawy w nawiasie;
- w odniesieniu do miejscowości zwiedzanych podajemy godz. przyjazdu (P) i odjazdu (O) i obiekty zwiedzane oraz godzinę pobudki (W) i snu (S), jeżeli to jest miejsce noclegu to jego adres i cenę pobytu;
- we wstępie do poszczególnych krajów podajemy czasokres pobytu, klimat, noclegi, transport, aktualny kurs dolara amerykańskiego i ceny paliw oraz w przypadku wypożyczania samochodu dane o nim.
UCZESTNICY
W wyprawie uczestniczyło 5 osób, w tym 3 kobiety, średnia wieku 47 lat. Z wyjątkiem jednej osoby wszyscy to wytrwali i rasowi turyści trampingowcy. Całość programu była opracowana i przygotowana w kraju w zasadzie przez jednego z uczestników wyjazdu - kierownika wyprawy, aczkolwiek w realizacji rezerwacji i realizacji biletów lotniczych, samochodów (z wyjątkiem Birmy) i części noclegów korzystaliśmy z usług Biura Turystycznego "ALCO TOURS" z Ostrowa Wielkopolskiego, ul. Sukiennicza 3. Przygotowanie wyprawy trwało 2 lata, w tym czasie uległa zmianie trasa, "wypadła" Indonezja z przyczyn niezależnych od uczestników i zmniejszyła się grupa z 8 do 5 osób.
TERMIN
2 luty - 17 marca 1996r. (46 dni - podróż w kierunku wschodnim podarowała nam 1 dzień dodatkowy, który był nie bez znaczenia na Hawajach zwłaszcza w kontekście połączeń lotniczych). Wybór terminu był wypadkową warunków (w miarę optymalnych) klimatycznych dla wszystkich krajów odwiedzanych na trasie, cen, a także co też było dodatkową atrakcją to przeżycie dwukrotnego lata w jednym roku.
TRASA
Ogólnie, gdyż szczegółowa jest w diariuszu - była następująca:
WARSZAWA - BANGKOK - YANGON - Pagan - Mandalay - Moniwa - Mandalay -YANGON - BANGKOK - BRISBANE - Alice Springs - Ayers Rock - Coober Pedy - Adelaide - Melbourne - Jindabyne - Canberra - Sydney - BRISBANE - AUCKLAND - Rotorua - Wellington - Picton - Franz Josef Glacier - Queenstown - Milford Sound - Queenstown - Mount Cook - Christchurch - AUCKLAND - Nadi - HONOLULU - Lihue - Kona - Hilo - Kona - HONOLULU - Los Angeles - SAN FRANCISCO - Merced - Yosemike NP - Sequoia NP - SOLANA BEACH - Los Angeles - Solana Beach - Las Vegas - Laugnlin - Solana Beach - San Diego - Solana Beach - Hollywood - Solana Beach - LOS ANGELES - Londyn - WARSZAWA.
TRANSPORT
Podstawowym środkiem lokomocji przede wszystkim w relacjach między kontynentalnych były samoloty New Zeland Air i PLL "LOT" (bilet podstawowy "Dookoła Świata" wtedy najtańszy wśród przewoźników) oraz uzupełniająco w lotach wewnętrznych i regionalnych Myanmar Airways International, Air Mandalay Ltd., Quantas Airways Ltd., Airlink, Mount Cook Airlines, Aloha Airlines Inc., Delta Airlines Inc. i British Airways.
W komunikacji lądowej w przypadku Australii i Nowej Zelandii był wypożyczony samochód typu campervan 6-osobowy w firmie MAUI, na Hawajach jeździliśmy samochodami "normalnymi" osobowymi, w Kalifornii busem (vanem) z wypożyczalni oraz w Birmie busem Toyota z agencji turystycznej. Wszystkie samochody z wyjątkiem birmańskiego i nowozelandzkiego posiadały aircondition. Korzystaliśmy również z promu, statków wycieczkowych, łodzi i oczywiście nie oszczędzaliśmy nóg. Wszystkie rejsy lotnicze z wyjątkiem lotu do fiordu w Nowej Zelandii i samochody zostały zarezerwowane i opłacone w Polsce (z wyjątkiem opłaty samochodów na Hawajach, w Kalifornii i Birmie). Ze względu na charakter zarezerwowanych środków transportu bagaże mieliśmy spakowane nie typowo jak na trampingowców, bo w torbach podróżnych (walizkach). Posiadaliśmy również małe plecaczki, które były wykorzystywane podczas codziennych wędrówek krajoznawczych po miejscowościach i obiektach.
NOCLEGI
W Birmie zapewniał nam agent, który organizował nam cały 6-dniowy pobyt. W Australii i Nowej Zelandii "domem" był campervan, którym zatrzymywaliśmy się na campingach. Noclegi w Bangkoku, Auckland i na Hawajach i część w Kalifornii mieliśmy zarezerwowane z kraju (podstawą były zarezerwowane dwa apartamenty przez dwoje uczestników wyprawy na tydzień w ośrodku wypoczynkowym zrzeszonym w RCI). Pozostałe 4 noclegi w Kalifornii bez problemów uzyskaliśmy "z marszu".
WYŻYWIENIE
Realizowaliśmy grupowo, aczkolwiek nie wykluczało to możliwości realizacji własnych indywidualnych życzeń. W Birmie zapewniał nam to agent, w pozostałych krajach śniadania i kolacje przygotowywaliśmy wspólnie w oparciu o zakupione produkty przyrządzając je w canpervanach lub w miejscach noclegowych (z wyjątkiem kilku przypadków kiedy śniadanie było wliczone w cenę noclegu). Obiady lub innego typu posiłki na trasie realizowaliśmy w przypadku Australii i Nowej Zelandii najczęściej w campervanie, w pozostałych przypadkach z reguły korzystaliśmy z gastronomii ogólnodostępnej, mając możliwość poznać specjały kuchni miejscowych.
ZDROWIE
Wyjechaliśmy zdrowi z zamiarem takiego samego powrotu i tak też było. Wszyscy uczestnicy przed wyjazdem sprawdzili stan swojego zdrowia. Zabezpieczeniem dodatkowym były szczepienia ochronne przeciw cholerze wymagane tylko w Tajlandii i Birmie i profilaktycznie żółtej febrze (nie wymagane na naszej trasie) oraz apteczka podstawowych leków zabranych z kraju i ubezpieczenie KL i NW w TUiR "WARTA".
WIZY
Wszystkie wizy turystyczne posiadaliśmy przed wyjazdem. Z wyjątkiem birmańskiej pozostałe uzyskaliśmy w Warszawie. Ze względów "taktycznych" i nie tylko najpierw należy się ubiegać o wizę amerykańską, która jeśli "nie otwiera" to na pewno ułatwia otrzymanie wizy nowozelandzkiej i australijskiej - należy to od razu zaznaczyć w piśmie przewodnim w przypadku grupy lub w rozmowie, przy składaniu wniosku indywidualnie. Paszport musi być ważny minimum 1 rok od daty złożenia wniosku wizowego w przypadku starania się o wizę USA.
MYAMAR (BIRMA)
Najłatwiej i najszybciej wizę można uzyskać w Bonn w Niemczech, składając paszport, 2 egz. druku wizowego wraz ze zdjęciami oraz 1 egz. druku wjazdowego (Arrival Report Form) ze zdjęciem, wizę otrzymuje się z dnia na dzień, w wyjątkowych wypadkach tego samego dnia, uprawnia do przebywania przez 4 tygodnie, ważna jest 3 miesiące od daty wystawienia, kosztuje 20 DM.
Adres:
Embassy of the Union of Mayanmar
Schumannstr. 112
33113 BONN
Federal Republic of Germany
tel. 0228 - 210091/210092
godz. otwarcia konsulatu 9.30 - 12.30 od poniedziałku do piątku.
TAJLANDIA
W Konsulacie w Warszawie przy ul. Starościńskiej 1B m 2/3 tel. 49-26-55 należy złożyć paszport z 2 wnioskami ze zdjęciami, czas oczekiwania 3 dni, przy odbiorze należy przedstawić do wglądu bilety lotnicze.
AUSTRALIA
W Konsulacie w Warszawie przy ul. Estońskiej 3/5 tel. 617 6081 należy złożyć wraz z paszportem wypełniony formularz ze zdjęciem wraz z formularzem uzupełniającym, zaświadczenie od pracodawcy o wysokości zarobków wraz z przyznanym urlopem (w przypadku zatrudnienia we własnej firmie należy udokumentować jej posiadanie poprzez wpis do ewidencji oraz dochody z jej działalności - zaświadczenie z Urzędu Skarbowego), udokumentowane fundusze na przelot i pobyt (np. zaproszenie, wyciąg z konta), wiza do 3 miesięcy jest bezpłatna, ważna jest do 1 roku, czas oczekiwania 2 dni.
NOWA ZELANDIA
Paszport wraz z formularzem wizowym ze zdjęciem należy złożyć w konsulacie Wielkiej Brytanii w Warszawie przy ul. Emilii Plater 28 tel. 625 3030. Ponadto należy przedstawić zaświadczenie o stanie konta, zaświadczenie od pracodawcy o wysokości zarobków wraz z przyznanym urlopem (w przypadku posiadania własnej firmy jak przy Australii oraz wskazanie osoby zastępującej w czasie nieobecności, gwarantującej jej działalność), przy braku sponsora (zaproszenia) wskazane jest przedstawienie rezerwacji hoteli, samolotu, wynajmu samochodu, itp. należy wnieść opłatę z góry w wysokości 80 zł + 35 zł na telex, czas oczekiwania około 10 dni (w przypadku posiadania wizy USA - 5-6 dni), przy odbiorze należy przedstawić bilety lotnicze.
USA
Wizę otrzymuje się po uprzednim złożeniu tylko wniosku wraz ze zdjęciem korespondencyjnie pocztą zwykłą w Konsulacie w Warszawie i otrzymaniu po około 3 tygodniach zaproszenia na rozmowę do konsulatu na konkretny dzień. W sumie trwa do 4-5 tygodni. Adres jest następujący:
Adres:
KONSULAT AMERYKAŃSKI
WIZY POCZTĄ
00-902 Warszawa - Sejm 133
Aktualnie wizę otrzymuje się wielokrotną na okres 10 lat, co należy przynieść na rozmowę do konsulatu zawiera wezwanie na rozmowę. Powyższa formuła wizowa dotyczy osób starających się o wizę w Warszawie.
DIARIUSZ WYPRAWY
1 dzień - 2 luty (piątek) 1996 r.
Uczestnicy spotykają się w holu dworca lotniczego Warszawa Okęcie (+ 1 GMT), o godz. 20.45. Samolotem typu Boeing 767 "Kraków" PLL "LOT", nr rejsu LO 087 odlatujemy do Bangkoku.
2 dzień - 3 luty (sobota) 1996 r.
Trasa: Warszawa - Bangkok (9125 km) - Yangon (9709 km) - Hotel "White House" - nocne zwiedzanie miasta (9759 km)
Po pokonaniu 9125 km w dużej części w nocnym locie o godz. 12.45 lądujemy na międzynarodowym lotnisku DON MUANG w BANGKOKU (+ 7 GMT) jest +28˚C i znaczna wilgotność. Trochę odpoczywamy, a potem "wędrujemy" w strefie wolnocłowej części tranzytowej lotniska. O 16.30 idziemy do odprawy na lot nr UB 222 Boeingiem 737 Myanmar Airways International do Yangonu (Rangunu) - skrupulatne sprawdzenie rezerwacji i wizy, startujemy o 18.35, w Yangonie lądujemy o 18.15 (+6.30 GMT) po pokonaniu 584 km. Odprawa paszportowa i celna szybka, obowiązkowa wymiana 300 USD przed "przekroczeniem granicy". Oczekują na nas "z tabliczkami" przedstawiciele agencji turystycznej, do której napisaliśmy. Przejazd do hotelu, zakwaterowanie i wyjazd na późną kolację do pobliskiej regionalnej restauracji. Około 23-ciej przystępujemy do ostatecznego ustalenia programu pobytu i jego ceny z właścicielem agencji, o godz. 0.20 śpimy.
M Y A N M A R (BIRMA)
- Nazwa: Związek Myanmar
- Stolica: Yangon - 2.513.000 mieszk. (1992 r.)
- Czas pobytu: 3 - 9 luty 1996 r.
- Trasa: Yangon (Rangoon) - Pagan - Mandalay - Moniwa - Mandalay - Yangon
- Klimat: zwrotnikowy monsunowy ciepły w dużym stopniu zależny od hipsometrii, na południu nawet gorący, deszcze głównie w monsunie letnim, minimum opadów w zimie, najcieplej na wiosnę (IV - V), średnie temperatury w maju +28-32˚C i w styczniu +15-25˚C
- Biuro Podróży:
Całość 6-dniowego pobytu obsługiwało
Biuro WHITE HOUSE HOTELS & TOURS Ltd.
(President MIN HEIN NAUNG) Nr 69/71 Konzaydan Street,
Pabedan, YANGON MYANMAR
tel. 71522, 70780(1), fax 95-1-70082, tlx 21201-21236BM1773
Za 240 USD od osoby mieliśmy zapewnione noclegi, pełne 3-posiłkowe wyżywienie, wstępy do zwiedzanych obiektów, transport mikrobusem marki Toyota, transfer z i na lotnisko oraz drobne pamiątki (kapelusze przeciwsłoneczne i zdjęcia). - Waluta: 1 kyat (K) = 100 pyas, 1 USD = 5,72 K (1.I.1996r.). Banki są otwarte od poniedziałku do piątku od godz. 10.00 do 14.00 i w sobotę od 10.00 do 12.00.
- Czas: + 6.30 GMT
- Dni świąteczne: 4.I. (święto narodowe), 12.II., 3, 27.III., 1.IV., 19.VII., 1.X., 27.XI., 25.XII.
- Religie: buddyści 84,9%, chrześcijanie 4,9%, muzułmanie 3,8%
- Narodowości: Birmańczycy 69%, Shanowie 8,5%, Karenowie 6,2%, Rokhime 4,5%
- Język urzędowy: birmański (angielski w powszechnym użyciu i obsłudze turystycznej) i języki regionalne,
- Elektryczność: 220 V, 50 Hz
- Opłata lotniskowa: 6 USD (płatna w USD) - rejsy międzynarodowe
- Brak polskiej placówki dyplomatycznej
3 dzień - 4 luty (niedziela) 1996 r.
Trasa: Yangon (Rangoon) - zwiedzanie miasta - 120 km (9879)
(W) 8.50, (S) 24.00, temperatura powietrza + 28˚C
Po śniadaniu o 10-tej wyjazd na zwiedzanie Rangunu (SULE Pagoda, SHWEDAGON Pagoda, NGA HTAT GYI Pagoda, CHAUK HTAT GYI Pagoda, przerwa na lunch i dalej zwiedzamy - zaczynając od targu miejskiego BOGYOKE AUNG SANG Market, potem KABA AYE Pagoda i powrót o zmroku do Shwedagon Pagoda gdzie obserwujemy swego rodzaju spektakl przyrodniczy - wylot dosłownie setek tysięcy NIETOPERZY na nocny żer (ukryte są we wszelkich zakamarkach zadaszeń pagody) - WARTO!!! Wracamy do hotelu i po odświeżeniu jedziemy na kolację do restauracji LONE MA LAY z występami (tańce regionalne i teatrzyk kukiełek w godz. 20.00-21.00) w pobliżu KARAWEIK-u.
4 dzień - 5 luty (poniedziałek) 1996 r.
Trasa: Yangon - Tharrawaddy (78 km) - Zigon (140 km) - Payay (Phy, Prome) (202 km) - Myayde (252 km) - Magway - Yayangyoung - Chauk - Bagan (Pagon) (730 km/10609)
(W) 6.50 (S) 3.00 (O) 8.30 (P) 2.40
Po wczorajszym spakowaniu się na 4-dniowy wyjazd wyjeżdżamy na całodzienną trasę w 6-osobowym zespole (jest z nami jeszcze Włoch), właściciel, kierowca i pilot, na peryferiach miasta zostają przez właściciela odmówione modlitwy o pomyślność podróży. Po drodze zatrzymujemy się na targu wiejskim, potem na lunch w miejscowości gdzie żył birmański "Witos" - jest jego pomnik, o 14-tej jesteśmy w PROME gdzie zwiedzamy SHWESANDAW Pagodę, po godzinie jedziemy dalej, często widząc potężną IRAWADI. Właściciel agencji decyduje się na skrót w efekcie czego błądzimy i zamiast być o planowanej 21-szej jesteśmy daleko po północy, zmęczeni i wytrzęsieni, gdyż jeździliśmy bocznymi, właściwie gruntowymi drogami, dobijając dodatkowo około 200 km.
5 dzień - 6 luty (wtorek) 1996 r.
Trasa: Bagan (PAGAN) - ok. 100 km (10709) - zwiedzanie świątyń
(W) 8.45 (S) 22.00 temperatura powietrza + 30˚C
Po śniadaniu po 9-tej rozpoczynamy zwiedzanie świątyń i pagód przy pomocy Toyoty - HTILOMINLO GUPHAYA - GYI, ANANDA, BUPAYA Pagoda, MYATTAW PYE, GAWDAWPALIN, LAWKANANDA PHAYAR i MANUHA, potem zasłużony lunch, wcześniej była kawa i zimne napoje i dalsze zwiedzanie aż do zachodu słońca, który podziwiamy stojąc na tarasie świątyni na wysokim brzegu IRAWADI. Po lunchu zobaczyliśmy MINGALEZEDI Pagoda, ZAWGYIPYAN SAYAHLA, SHWEZIGON, SULAMANII PHAYA, DHAMMAYAN-GYI, LAWKANANDA PHAYAR, MANUHA. O 20-tej jedziemy na kolację podczas której oglądamy ponad 30 min. spektakl tradycyjnego teatrzyku marionetek (MYAMAR TRADITIONAL PUPPET SHOW).
6 dzień - 7 luty (środa) 1996 r.
Trasa: Pagan - Kyaukpadaung - Mt. Popa (1518 m n.p.m.) - Kyaukpadaung - Meiktila - Kyaukse - Mandalay - Moniwa (450 km/11159)
(W) 5.05 (S) 22.30 (O) 5.50 (P) 21.30
Po bardzo wczesnym śniadaniu wyjeżdżamy w kierunku Mt. Popa, by z odległości kilkunastu km o 7.07 podziwiać wschód słońca zza "Olimpu Birmy". Potem zaczyna się psuć samochód. Drugie śniadanie jemy w Kyaukpadaung; po nim jedziemy miejscowym pick-upem pod Mt. Popa, gdzie jesteśmy po 30 minutach, podziwiając świątynię i stupy (w tym czasie samochód jest w naprawie). Po powrocie do miasteczka zapoznajemy się z miejscowym targiem i ruszamy dalej w kierunku Mondalay.
Zatrzymujemy się na lunch, przy okazji samochód jest dalej reperowany (dziewczyny powoli mają tej jazdy dość). W Mandalay jesteśmy późnym popołudniem. Ze względu na niepewność samochodu zapada decyzja o powrocie z Mandalay do Rangunu samolotem. Właściciel chce nam zrobić koniecznie niespodziankę i nie mówiąc gdzie nas wiezie, po prawie 4h jazdy z Mandalay w egipskich ciemnościach docieramy do Moniwy. Hotel GREAT bardzo brudny i drogi, ale to nie nasz problem, jeszcze czeka nas improwizowana kolacja (od agenta chcą za pokój 2-osobowy 50 USD).
7 dzień - 8 luty (czwartek) 1996 r.
Trasa: Moniwa - klasztor buddyjski na NE od Moniwy - Mandalay (188 km) - Heho - Yangon (804 km/11963)
(W) 5.45 (S) 0.10 (O) 6.35 (P) 16.35, w Heho po południu jest + 24oC.
Jedziemy bez śniadania do pobliskiego klasztoru, którego fundatorem byli również rodzice właściciela biura (stąd koniecznie chciał nas tu przywieźć). Tutaj jesteśmy podjęci śniadaniem przez głównego kapłana sanktuarium BHA DDANTĘ NARADĘ (przyjaciela naszego właściciela), obdarowani pamiątkami potem wspólnie zwiedzamy posąg ponoć największego leżącego Buddy w Birmie (w budowie największy stojący) i THANBODAHAY Pagodę. Oba obiekty co jest niezmiernie rzadkie można zwiedzać wewnątrz (wewnątrz potężnego posągu są zgromadzone zbiory). Po 9-tej opuszczamy klasztor i wracamy do Mandalay, gdzie jesteśmy tuż przed południem. Po kilku kilometrach od klasztoru w pobliżu drogi głównej zatrzymujemy się, aby zwiedzić świątynie i stupę z wizerunkami 500 000 Buddów.
W ciągu niespełna 2 godzin w Mandalay zwiedzamy świątynię SHWENANDAW KYAUNG i ATUMASH KYAUNG oraz pagody KYANKTAWGYI i SANDAHANI, a także zewnętrznie teren PAŁACU KRÓLEWSKIEGO. O 14.20 lecimy samolotem typu ATR-72 linii AIR MANDALAY przez Heto do Yangonu gdzie jesteśmy o 16.20, jedziemy do hotelu, a wieczorem na pożegnalną kolację, po której po powrocie do hotelu następuje oficjalne pożegnanie z właścicielem biura i rodziną (wpis do księgi pamiątkowej, pamiątkowe koszulki, zdjęcia pożegnalne, drobne upominki od nas) i to już właściwie koniec naszego pobytu w Birmie.
8 dzień - 9 luty (piątek) 1996 r.
Trasa: Yangon (lotnisko) (19 km) - Bangkok (603) - Hotel "MIAMI" (632 km/12595)
(W) 5.00 (S) 0.05 (O) 8.30 (P) 10.10
Po wczesnej pobudce, bez śniadania jedziemy na lotnisko, gdzie jesteśmy już o 6.10, szybka odprawa biletowo-bagażowa grupowa (wcześniej uiszczamy opłatę lotniskową w USD), małe zakupy w skromnej strefie wolnocłowej. Po przylocie do Bangkoku o 10.10 (start z Yangonu o 8.30 lot 1h 10m), rekonfirmujemy na lotnisku bilety do Australii, szukamy większej taksówki i jedziemy do hotelu korespondencyjnie zarezerwowanego.
T A J L A N D I A
Ze względu na tranzytowy pobyt w Tajlandii (tylko w Bangkoku) informacje ogólne są zminimalizowane, tym bardziej że są bardzo łatwo dostępne w kraju.
- Nazwa: Królestwo Tajlandii
- Stolica: Bangkok - 5 876 000 mieszk. (1992 r.)
- Czasokres: 9 - 10 luty (piątek - sobota) 1996 r.
- Klimat: BANGKOK 2 m n.p.m.; styczeń +26˚C i 9 mm opadu, lipiec śr.
+29˚C i 169 mm opadu, wilgotność względna 76% - Waluta: 1 bath = 100 satangów, 1 USD (9.II.1996) = 24,54 BTH
Banki są otwarte od poniedziałku do piątku od 8.30 do 15.30,
w użyciu są karty kredytowe - Nocleg: Hotel "MIAMI", 2 Sukhumvit Rd., Soi 13 Bangkok, Thailand
tel. 25 30369, 25 35611-3 fax. (662) 2531266
pok. 2 os. - 550 BTHpok. 3 os. - 750 BTH - Czas: + 7 GMT
- Dni świąteczne: 1.I., 6.IV., 5.V., 12.VIII., 23.X., 5.XII. (święto narodowe - dzień urodzin Króla), 31.XII.
- Religie: buddyści 94,4%, muzułmanie 4,0%, chrześcijanie 0,5%
- Narodowości: Tajowie (Syjamczycy) 52,6%, Laotańczycy 26,9%, Chińczycy 12,1%, Malajowie 3,7%
- Język urzędowy: tajski (syjamski), w użyciu również angielski, chiński i lokalne
- Elektryczność: 220 V, 50 Hz
- Opłata lotniskowa: 200 BTH (międzynarodowa) i 30 BTH (krajowa)
- Ambasada RP w Tajlandii (obejmuje również Filipiny)
No 8A Sukhumviit Road, Soi 5
P.O. Box 1167, Bangkok 10 110
tel. 251 889163
Po drugim śniadaniu prawie w południe 3 osoby jadą taksówką na zwiedzanie kompleksu Wielkiego Pałacu Królewskiego, po powrocie obiad w pizzerii (+kurczaki), następnie drobne damskie zakupy i wieczorem idziemy na europejską kolację do pobliskiej "niemieckiej" restauracji.
9 dzień - 10 luty (sobota) 1996 r.
Trasa: Bangkok (wycieczka po mieście, lotnisko) (50 km) - Brisbane (7548 km) - (9-10.II) - Cairns (8940 km) - Alice Springs (10398 km) - Alice Springs - camping (po zwiedzaniu miasta) (10449 km/23044)
(W) 6.30 (S) 22.30 (O) 18.58
Po wczesnym śniadaniu jedziemy wczoraj wynajętymi w hotelu taksówkami na wycieczkę po mieście. Zaczynamy od przepłynięcia Menamu (Chao Phraya) i zwiedzaniu świątyni Aruna (Wat Arun), następnie płyniemy szybką łodzią na wycieczkę klongami (kanałami) połączoną ze zwiedzaniem Farmy Węży, po powrocie zwiedzamy świątynię leżącego Buddy (Wat Pho). Potem panie (i my też) są na zakupach świecidełek, gdzie zawieźli nas współpracujący z wytwórcami taksówkarze. Po południu jesteśmy w hotelu, kąpiel w basenie, odbieramy bagaże z przechowalni i zgodnie z umową około 16-tej jedziemy umówioną taksówką na lotnisko. Dodatkową przygodą jest pozostawienie akumulatora do kamery video w hotelu (stąd dodatkowy kurs powrotny samego taksówkarza). Po odprawie jeszcze drobne zakupy w strefie wolnocłowej, między innymi napojów wzmocnionych i o godz. 18.58 startujemy boeingiem 767-300 Air New Zeland nr rejsu NZ 76 do Brisbane. Dziś dopiero po 20-tej w samolocie jemy obiad. Przed snem około 22-giej Jurek załatwia dla nas dyplomy informujące o przekroczeniu równika.
10 dzień - 11 luty (niedziela) 1996 r.
Trasa: opisana w dniu poprzednim
(W) 4.30 (S) 22.30 (P - Brisbane) 6.30 (P - Alice Springs) 16.53
A U S T R A L I A
- Nazwa: Związek Australijski
- Stolica: Canberra 310 000 mieszk. (1992 r.)
- Czas pobytu: 11 - 23 luty (niedziela - piątek) 1996 r.
- Trasa: Obejmowała wszystkie stany Australii z wyjątkiem Australii Zachodniej, położone na południe od Zwrotnika KoziorożcaBrisbane - Cairns - Alice Springs - Ayers Rock - Coober Pedy - Port Augusta - Adelaide - Mount Gambier - Gcelong - Melbourne - Morwell - Bairnsdale - Cann River - Cooma - Jindabyne - Cooma - Canberra - Sydney - New Castle - Ballina - Brisbane - Surfers Paradise - Brisbane
- Klimat: Należy przede wszystkim pamiętać o "odwróceniu" pór roku (wiosna VIII - XI; lato XII - II; jesień III - V; zima VI - VIII) w stosunku do Europy. Między innymi ze względu na rozciągłość równoleżnikową panują różne typy klimatu. Na północy (na N od zwrotnika Koziorożca), szczególnie Queensland i Terytorium Północne ma klimat gorący (podrównikowy, zwrotnikowy, suchy lub wilgotny) przez cały rok, reszta kraju leży w strefie klimatów podzwrotnikowych typu śródziemnomorskiego i umiarkowanych, zróżnicowanych przestrzennie. Wnętrze ma wybitne cechy klimatu kontynentalnego. Na północy od XI do IV panuje pora deszczowa. Na pustyniach występują często burze pyłowe. Północne wybrzeże czasami nawiedzają cyklony tropikalne. Generalnie najcieplej jest w lecie, zwłaszcza we wnętrzu kontynentu (nawet do +50oC) - u nas wtedy jest zima. Prawdziwa śnieżna zima w Australii jest tylko na obszarze Snowy Mountains (Gór Śnieżnych) w okresie zimy australijskiej.
- Noclegi: samochód typu campervan ustawiany na campingach
- Waluta: 1 dolar australijski (AU$) = 100 centów, 1 USD = 1,29 AU$ (11 - 21.II.1996).
Banki zasadniczo są otwarte od poniedziałku do czwartku w godz. 9.00 - 16.00 i w piątki 9.30 - 17.00.
Powszechne w użyciu są karty kredytowe. - Czas: Queensland (Brisbane), Nowa Południowa Walia (Sydney), Wiktoria (Melbourne) + 10 GMT; Terytorium Północne (Alice Springs), Południowa Australia (Adelaide) + 9.30 GMT.
- Dni świąteczne: 1.I., 26.I. (święto narodowe), Wielki Piątek i Poniedziałek Wielkanocny, 25.IV., urodziny Królowej zawsze w czerwcowy z reguły pierwszy poniedziałek, najczęściej z poprzedzającym go weekendem, 25, 26.XII;
- Religia: chrześcijanie 73% (katolicy 26,1% anglikanie 23,9%)
- Narodowości: "biali" 95,2%, mieszkańcy pierwotni (m.in. Aborygeni) 1,5%, Azjaci 1,3%.
- Język urzędowy: angielski
- Elektryczność: 240/150 V, 50 Hz, UWAGA !!! wtyczki z trzema bolcami typu "australijskiego" (albo trzeba posiadać złącze pośrednie)
- Opłata lotniskowa: 29 AU$ (aktualnie jest wliczana w cenę biletu)
- Samochód: z wypożyczalni "MAUI" w Alice Springs, 94 Todd Street, tel. (089) 522400, fax (089) 535354 - Ford Trader 0409, campervan 6-osobowy, 5-biegowy ze skrzynią ręczną, posiadający terenowe wzmocnienie, ciężar netto 3420 kg, całkowity 4495 kg, wyposażony w aircondition, gaz z butli, kuchenkę, lodówkę, wodę, prysznic, toaletę, oświetlenie prądem 240 V i 12 V oraz pełne wyposażenie kuchni w naczynia i sztućce oraz pościel (śpiwory) do spania. Cena wyposażenia ww. samochodu około 200 AU$ dziennie z ubezpieczeniem, wymagane prawo jazdy międzynarodowe (wystarczyło kat. B), szybkość dopuszczalna na drogach Australii wynosi 60 km/godz. (teren zabudowany) i 100 km/godz. poza, ruch jest lewostronny.
- Paliwo: bezołowiowa 0,739 AU$/l; super 0,759 AU$/l; diesel 0,769 AU$/l ceny z 21.II.1996r. w Ballina, stacja AMPOL (średnie ceny 1 litra diesla od 0,982 w Ayers Rock do 0,679 w Brisbane). Średnia spalania na całej 6240 km wyniosła 15,8 l/100 km (od 12.76 do 18.8 l/100 km).
- Ambasada RP w Australii (obejmuje również Nową Zelandię i Papuę Nową Gwineę):
7, Turrana Street, Yarralumia, ACT 2600, Canberra,
tel. 272 1208, 273 1211.
Konsulat Generalny RP w Sydney:
10 Trelawney Street, Woolahra NSW 2025, Sydney,
tel. 363 9817, 363 9818.
Po bardzo wczesnym śniadaniu, bo o 4.30 lądujemy w Brisbane o 6.30, odprawa paszportowa i celna, szybka i w zasadzie bez problemów, z wyjątkiem komplikacji z pieskiem, który wywąchał w jednej podręcznej torebce dżemik z samolotu. Była z tego mała afera, gdyż celnik nie mógł zrozumieć dlaczego to zostało wzięte z samolotu (do Australii jest bezwzględny zakaz wwozu żywności), potem idziemy na dalszą odprawę bagażową do Alice Springs, tu też był mały problem, bo jeden bagaż jest za duży (ma ponad 30 kg, a tutaj bagażowym nie wolno dźwigać ciężkich). Małe przepakowanko i już po wszystkim. Potem telefony do kraju, drobne zakupy, napoje, drzemka i przejazd lotniskowym busikiem na lotnisko krajowe gdzie znów drobne zakupy po odprawie biletowej.
O 11.08 startujemy Boeingiem 737 nr rejsu OF514 Qantas Airways Ltd. O 13.15 lądujemy w Cairns (jest +32oC) po pokonaniu 1392 km (lunch był dobry, ale za piwo trzeba było płacić).Port lotniczy ładny, średniej wielkości, odprawiamy się biletowo i 14.05 pieszo idziemy do samolotu typu British Aerospace, Airlink, nr rejsu OF 943, którym o 14.35 startujemy do Alice Springs, po pokonaniu kolejnych 1458 km lądujemy w sercu Australii - Alice Springs o godz. 16.53. Zaczyna się nasza AUSTRALIJSKA PRZYGODA. Duże wrażenie na nas w czasie tego lotu wywarł koloryt ziemi i jej suche spalone, zerodowane oblicze. Po kilku minutach lotnisko jest puste, my musimy taksówką jechać do pobliskiego miasta (prawie 15 km) po zarezerwowany samochód - jest - stał i czekał na nas. Szybko go bierzemy, wracamy po dziewczyny, bagaże pakujemy prowizorycznie, jedziemy do miasta. Pierwsze zakupy na drogę i na nocleg. Jedziemy na camping. Teraz wszystko jest po raz pierwszy, rozpakowanie bagaży i ich pochowanie, kolacja, itp. O 22.30 śpimy.
11 dzień - 12 luty (poniedziałek) 1996 r.
Trasa: Alice Springs - Henbury - Erlunda (203 km) - Yulara - Ayers Rock (446) - Mount Olgas (Kata Tjuta) - Yulara - Ayers Rock (668 km) - Erlunda (911 km/23955)
(W) 7.05 (S) 0.50 (O) z Alice Springs 8.20 (P) do Ayers Rock 15.00
(O) z Ayers Rock 19.40
Zaczynamy podróż o 8.20, czyli dość późno, ale są to pierwsze kilometry lewostronnego ruchu, po drodze nie udało się nam zauważyć drogi do kraterów w Henbury. Po 2,5h jesteśmy w Erlundzie (tankowanie), potem krótkie zatrzymanie na zimne napoje, przy okazji oglądamy pierwsze wyroby rękodzieła Aborygenów. Koło południa zatrzymujemy się na parkingu na lunch. Około 15-tej jesteśmy w końcu przy "świętej skale" Aborygenów - PARK NARODOWY ULURU.
Zaczynamy od zwiedzania muzeum (nie wolno w nim fotografować), trochę podchodzimy na nią (bez Pań) choć to tylko 348 m wysokości względnej, potem objeżdżamy wokół Ayers Rock i jedziemy do kolejnych pobliskich skał OLGAS-u.
Tutaj robimy krótką wycieczkę w kierunku Doliny Wiatrów. Wracamy do Yulary (kompleks turystyczno-rekreacyjny), gdzie jemy pierwszy prawdziwy "australijski" obiad w greckiej restauracji.
Po krótkim odpoczynku jedziemy znów pod Ayers Rock na spektakl zachodu słońca; dziś o 7.28 p.m. Jest już sporo turystów, autokarowych też. Zachód marny, bo były chmury. Zaraz po zachodzie jedziemy na nocleg na campingu w Erlundzie, gdzie jesteśmy około 23-ciej, wszyscy śpią, na szczęście brama wjazdowa otwarta.
Noc piękna, chłodna. Dziś cały czas towarzyszył nam równinny, "czerwonawy" krajobraz półpustynny, z jednym wzniesieniem widocznym prawie z odległości 100 km - Ayers Rockiem. Droga bardzo dobra, utrudnione wyprzedzanie przez brak poboczy.
12 dzień - 13 luty (wtorek) 1996 r.
Trasa: Erlunda - Kulgera - Marla (303 km) - Coober Pedy (539 km) - Glendambo (899 km/24854)
(W) 6.40 (S) 23.50 (O) 8.18 z Erlundy (P) 15.10 do Coober Pedy
(O) 18.00 z Coober Pedy (P) 21.50 do Glendambo
Dziś cały dzień jedziemy na południe drogą nr 87 Stuart Hwy. Krajobraz monotonny, ślady kangurów dziś są w postaci ich zwłok przy drodze, bo wczoraj tylko znaki o nich informowały. Około południa stajemy na pustym parkingu na lunch. Jest ponad +30oC.Przed Coober Pedy na "płaskim" widnokręgu pojawiają się stożki nasypowe z eksploatowanych szybów opali wokół miasta. W mieście jest absolutnie pusto, nikogo nie widać. Oglądamy starą kopalnię, grotę opalową (muzeum), robimy zakupy, objeżdżamy miasto i jedziemy dalej na południe.
O zachodzie słońca zatrzymujemy się na zdjęcia.
Przejeżdżający Australijczyk natychmiast się zatrzymuje i pyta czy nie trzeba nam pomocy. Po drodze wypatrywaliśmy jako ciekawostki interioru - płotów na psy. Cały dzień krajobraz równinny, półpustynny z nielicznymi śladami ludzkimi.
Ruch na drodze minimalny, jedynym większym akcentem są mijane po drodze "road train", dwu a nawet trzysegmentowe ciągniki samochodowe (kontenerowe).
13 dzień - 14 luty (środa) 1996 r.
Trasa: Glendambo - Woomera Pimba (105 km) - Port Augusta (280 km) - Crystal Brook - Port Wakefield (504 km) - Adelaide (638 km/25492)
(W) 7.00 (S) 23.50
Po pobudce o wschodzie słońca, śniadanie i dalej w drogę, znów są ślady kangurów na drodze. Przed Port Augusta krajobraz się zmienia, na horyzoncie widać "płytowe - tektoniczne" wzniesienia z charakterystycznymi płaskimi równinami grzbietowymi oraz pierwsze znacznych rozmiarów słone jezioro, prawie bez lustra wody.
Lunch jemy w Port Augusta, zwiedzamy miasto zaczynając od jego panoramy z pobliskiego wzgórza - punktu widokowego; m.in. "starą" wiktoriańską zabudowę. Tuż po zachodzie słońca docieramy na bardzo ładny camping w Adelajdzie (dojazd niezbyt dobrze oznaczony).
14 dzień - 15 luty (czwartek) - "Tłusty" 1996 r.
Trasa: Adelaide - Tailem Bend - Kingston S.E. - Mount Gambier (496 km/25988)
(W) 7.30 (S) 0.30
Po śniadaniu jedziemy autobusem spod campingu LEVI PARK do centrum Adelaide po drodze zwiedzając główne obiekty m.in. parlament, War Memorial, katedrę rzymsko-katolicką, na zakończenie 2-godzinnego spaceru idziemy zwiedzić jedną z największych atrakcji, czyli Ogród Botaniczny. Po powrocie wyjeżdżamy i jedziemy do Cleland Wildlife. Park leżący na E od miasta wśród pobliskich wzgórz (Mount Lofty Range), gdzie możemy osobiście obcować m.in. z koalami, kangurami, które możemy karmić - spora frajda.
Kończymy lunchem i ostatecznie około 14-tej opuszczamy Adelaidę.
Wyjazd z miasta dość szybki i płynny autostradą, sporo zieleni na okolicznych wzgórzach. Potem strefa upraw wielkoobszarowych rolniczych (przy drodze można tanio kupić płody rolne). Jedziemy drogą nr 1 Princess Hwy, za Maningie aż do Kingston wzdłuż Oceanu Indyjskiego. Późnym wieczorem docieramy na camping, który z trudem znajdujemy.
15 dzień - 16 luty (piątek) 1996 r.
Trasa: Mount Gambier - Glenelg National Park - Portland - Cape Bridgewater - Warrnambool - Great Ocean Road - Geelong - Melbourne (695 km/26683)
(W) 7.00 (S) 2.00
Z rana w ramach zwiedzania Mount Gambier próbujemy, ale bezskutecznie (z powodu mgły) zobaczyć zmieniające barwę wody, jezioro niebieskie. Potem po kilkunastu kilometrach jazdy główną drogą skręcamy w prawo na południe do Parku Narodowego Glenelg, gdzie zwiedzamy jedną z najciekawszych jaskiń - Princes Margaret Rose oraz m.in. muzeum, a także odbywamy krótką pieszą wycieczkę nad rzekę Glenelg (bardzo wysokie skaliste brzegi). Potem docieramy do Brigwater, objeżdżając go, by dotrzeć do przylądka Brigwater.
Po kilku kilometrach za Warrambool skręcamy w prawo na Great Ocean Road, którą będziemy jechać do Geelong (257 km), podziwiając wspaniałe krajobrazy wybrzeża, najpierw bezleśne, a potem pokrywające okoliczne wzgórza pięknymi, wilgotnymi lasami tropikalnymi i eukaliptusowymi (Otway National Park).
Na obszarze Parku Narodowego Port Campbell, często się zatrzymując podziwiamy formy skalne wybrzeża na czele z "Dwunastoma Apostołami". Lunch wypada nam w Port Campbell. Potem jedziemy przez lasy Otway National Park, nie docieramy do przylądka Otway z latarnią, jak również do wspaniałych wodospadów Hopertown i Beauchamp (zakaz wjazdu, czasem warto sprawdzić czy warto jechać, gdyż w przypadku mniejszych opadów efekty są przeciętne). Nocą bo już około 23-ciej z trudem docieramy na camping w Melbourne, gdzie "czekają" na nas jeszcze imieniny jednej z uczestniczek. Dziś za Mount Gambier przesunęliśmy zegarki o 30 minut do przodu.
16 dzień - 17 luty (sobota) 1996 r.
Trasa: Dziś trasa tramwajowo-piesza po Melbourne (W) 8.55 (S) 23.30
Po późniejszym wstaniu dziś na cały dzień jedziemy do Melbourne. Zaczynamy od "starego miasta", potem dworzec kolejowy, katedra Św. Pawła, ratusz, widok na centrum z wysokości platformy widokowej (Obserwatorium Deck) z jednego z licznych wieżowców (Rialto Towers) w centrum. Potem idziemy (zwłaszcza panie) odwiedzić centra handlowe, tą wędrówkę kończymy lunchem w jednym z nich. Dziś sobota, więc ruch niewielki. Potem odwiedzamy Chinatown. Po południu przechodzimy przez Yarra River i idziemy na koncert na powietrzu w Myer Music Boal (wstęp wolny), oglądamy Arts Centre i Shire of Remenbrance, a także spacerujemy po Królewskim Ogrodzie Botanicznym. Pod wieczór wracamy do centrum i obserwujemy manifestację uliczną pod katedrą przeciwko AIDS. Byliśmy też na mszy św. w jednym z najstarszych kościołów katolickich p.w. Św. Franciszka. Późnym wieczorem zmęczeni, ale zadowoleni wracam na camping, gdzie w umywalni spotykamy Polaka z Nowej Zelandii (rodem ze Skarżyska-Kamiennej) z armii Andersa, który od 1939 roku nie był w kraju.
17 dzień - 18 luty (niedziela) 1996 r.
Trasa: Melbourne - Morwell (149 km) - Bairnsdale (263 km) - Lakes Entrance - Cann River - Rockton - Nimmitabel - Cooma (683 km/27366)
(W) 5.45 (S) 22.15 (O) 6.20 z Melbourne (P) 18.50 do Cooma
Dziś wczesna pobudka tylko dla panów, panie śpią dalej. Jest pochmurno. Z miasta wyjeżdżamy w zasadzie bez problemu i jedziemy dalej na wschód. Około 9.30 zatrzymujemy się na parkingu na 30-minutowe śniadanie, o 11.10 jesteśmy w Bairnsdate, tu ma być najwspanialszy kościół Australii - jest, ale gdzie mu np. do europejskich. Prawie w samo południe jesteśmy w parku Narodowym Lakes, który oglądamy z punktu widokowego w Lakes Entrance. Potem lunch, wprawdzie nie z miejscowego specjału (langusty), a z płetwy rekina. Około 14-tej jedziemy dalej, piękne lasy eukaliptusowe. W Cann River skręcamy na północ w drogę nr 25, droga się zmienia i krajobraz też; wzgórza coraz większe, droga się wspina coraz bardziej, nawet do 1000 m n.p.m., miejscami jest w przebudowie (szutrowa), co nas niemile zaskakuje. Prawie o zachodzie słońca przyjeżdżamy na camping w Cooma. Idziemy zobaczyć miasteczko i zrobić małe zakupy. Po powrocie około 21-szej siadamy do kolacji z miejscowym winem z doliny Edenu, z gatunku Cabernet Sauvignon "Trollana" rocznik 1992 (wino wyborne).
18 dzień - 19 luty (poniedziałek) 1996 r.
Trasa: Cooma - Jindabyne (61 km) - Penderlea (Ski Tube) - Jindabyne - Cooma (262 km) - Canberra (375 km) - Goulburn - Sydney (636 km/28002)
(W) 6.35 (S) 24.00 (O) 7.50 z Cooma (P) około 9-tej do Jindabyne (P) 13.00 do Canberry (O) 15.00 z Canberry (P) 19.40 do Sydney
Już o 9-tej jesteśmy u stóp pomnika Edmunda Strzeleckiego. Z rana było mglisto, ale później była wspaniała pogoda. Pani z Informacji Turystycznej wprowadziła nas w błąd i nasza jazda do Parku Narodowego Kościuszki była daremna, a wspięliśmy się na około 1300 m n.p.m. (Ski Tube), gdyż kolejka w poniedziałki nie jeździ, więc Góry Kościuszki nie zdobyliśmy tylko straciliśmy czas. Wracamy tą samą drogą do Coomy, dalej jedziemy do Canberry - stolicy, gdzie jesteśmy około 13-tej, bezbłędnie podjeżdżamy pod nowoczesny parlament (zwiedzamy go), następnie jedziemy pod Australian War Memorial (też zwiedzamy) i około 15-tej wyjeżdżamy ze stolicy, rezygnując z wizyty w muzeum opali u Państwa Wojciechowskich. Wyjazd z Canberry to autostrada przechodząca następnie w drogę szybkiego ruchu (ponad 50 km), po drodze w lasku, zatrzymujemy się na spóźniony lunch. Ładny krajobraz górski z lasami eukaliptusowymi przechodzi w szerokie bezodpływowe zagłębienie jeziora Georga. Do Sydney wjeżdżamy autostradą, psuje się pogoda, udaje się nam bez problemu trafić na camping położony po północnej stronie miasta, przejeżdżamy przez słynny most (Sydney Harbour) nad zatoką. Po zainstalowaniu się jeszcze idziemy pieszo do odległego sklepu po zakupy (spacer około 1 godziny).
19 dzień - 20 luty (wtorek) 1996 r.
Trasa: Dziś cały dzień zwiedzamy Sydney, podróżujemy metrem i autobusami
(W) 7.00 (S) 23.30
O 8.50 wyruszamy autobusem nr 550 spod campingu do metra w Chastwood i dalej do centrum, gdzie jesteśmy około 10-tej. Zaczyna się nasza całodzienna w zasadzie w całości piesza wędrówka aż do wieczora. Pogoda jak na złość nie jest najlepsza. Jest chłodno i pochmurno, nawet tuż po południu na szczęście przelotnie siąpi (pierwszy deszcz od wyjazdu z kraju). Wędrówkę zaczęliśmy od Poczty Głównej, potem wędrówka George Street, wjazd na Tower Sydney (pochmurna panorama), Sydney Town Hall (Queen Victoria Building), anglikańska katedra p.w. Św. Andrzeja, Anzac War Memorial, Hyde Park i katedra katolicka p.w. Św. Marii. O 14-tej spotykamy się z Jurkami (rano rozdzieliliśmy się na dwie grupy) i idziemy na lunch do Chinatown. Potem ciąg dalszy pieszej wędrówki choć małą ulgą są krótkie "podjazdy" kolejką jednoszynową napowietrzną - Monorail. Zaczynamy od akwarium, potem Harnbourside Market. Chińskie ogrody zamknięte, bo już późno, Muzeum Morskie tylko zewnętrznie i podjeżdżamy do centrum monorail, skąd pieszo idziemy aż do Opery, po drodze oglądając Sydney Hospital, Parlament i Bibliotekę Południowej Walii. Jeszcze ostatkiem sił oglądamy zabudowę starej dzielnicy The Rocks i sławną Operę w wieczornej iluminacji. Około 20.30 kończymy zwiedzanie i metrem jedziemy na ostatni autobus na camping, gdzie jesteśmy o 21.40, po kolacyjnym podsumowaniu, pełni wrażeń idziemy spać.
20 dzień - 21 luty (środa) 1996 r. "Popielec"
Trasa: Sydney - Newcastle (175 km) - Taree - Kempsey - Coffs Harbour - Woolgolga - Grafton - Ballina (820 km) - Surfers Paradise - Brisbane (1006 km/29008)
(W) 5.45 (S) 1.30 (O) 6.35 z Sydney (P) 22.50 do Brisbane
Dziś czekał nas najdłuższy australijski etap, pogoda niepewna, pochmurno, czasami ostro pada. Wyjeżdżamy o 6.35 na główną płatną autostradę bez problemu. Śniadanie jemy około 9.30 (panie już się obudziły). Krajobraz bardzo ładny, piękne lasy podzwrotnikowe. W porze lunchu zatrzymujemy się w miejscowości o tradycjach indyjskich - Woolgoolga, ale nic nie udaje się nam zjeść oprócz frytek - padliśmy "ofiarą" sjesty. Jedyna korzyść tutaj to po raz pierwszy w tej podróży poznajemy smak wody morskiej Morza Tasmana. Kolejne zatrzymanie i faktyczny lunch rybny był w Ballina, skąd telefonicznie rezerwujemy miejsce na campingu w Brisbane. Nocą za Tweed Heads wjeżdżamy na Złote Wybrzeże ciągnące się aż do Brisbane. Zwłaszcza w okolicach Surfars Paradise w nocnej iluminacji wygląda wspaniale, potem wracamy na drogę główną nr 1. Mamy problem z dojazdem na camping po zjeździe z autostrady, ostatecznie o 22.50 jesteśmy na miejscu, pech jednak prześladuje nas nadal, bo mamy problem z prądem. W końcu udaje się nam problem rozwiązać i późno po północy idziemy spać. W zasadzie mamy już za sobą trasę australijską.
21 dzień - 22 luty (czwartek) 1996 r.
Trasa: Brisbane - Coomera - Surfars Paradise - Coomera - Brisbane (171 km/29179)
(W) 7.10 (S) 1.40 (O) 15.50 z Brisbane
Okazuje się, że w Brisbane jest czas letni i zegarki cofamy o 1h, w efekcie czego zdążyliśmy na autobus o 8.10 spod campingu do centrum Brisbane, gdzie jesteśmy około 9.30 (camping jest około 11 km na południe od centrum). Wędrówkę zaczynamy właściwie od dworca kolejowego, potem kościół Św. Andrzeja, następnie katedra Św. Jana anglikańska, King George Square, Anzac War Memorial, City Hall, Ogród Botaniczny, Konserwatorium Muzyczne, Stary Uniwersytet i Parlament. Około 14-tej wracamy autobusem na camping, kąpiel w basenie i po 15-tej jedziemy najpierw do ośrodka wypoczynkowego (miasta) Surfest Paradise (zrobionego przede wszystkim dla Japończyków). Pogoda nieszczególna, wieje, prawie nikt się nie kąpie, trochę przelotnie siąpi. Trochę chodzimy po sklepach, deptakach i kafejkach. Po 18-tej wracamy i kierujemy się do Coomera, gdzie jeden z uczestników jest umówiony ze znajomą z Polski. Trochę błądziliśmy, ale ostatecznie po 20-tej się znajdujemy i zasiadamy do wspaniałej kolacji, podczas której dominują polskie tematy. Około 23-ciej jesteśmy na campingu i przystępujemy do pożegnania Australii podczas naszej kolacji.
22 dzień - 23 luty (piątek) 1996 r.
Trasa: Brisbane - Brisbane (lotnisko) (54 km) - Auckland (lotnisko) (2354 km) - Auckland (centrum) (2377 km/31556)
(W) 7.10 (S) 0.30 (O) 15.40 z Brisbane (P) 18.20 (21.20) w Auckland
Już wczoraj było generalne pakowanie, dziś po śniadaniu tylko resztę dopakowujemy i sprzątamy samochód. O 9.35 opuszczamy camping i po pokonaniu prawie 40 km drogą główną nr 1 jesteśmy o 10.10 na lotnisku. Panie zostają z bagażem na lotnisku, a my jedziemy oddać samochód bez żadnych problemów i szybko. Wypożyczalnia nie jest przy lotnisku, jest na peryferiach miasta, 14 km od lotniska. O 11.30 jesteśmy z powrotem na lotnisku. Rekonfirmujemy bilety u nowozelandczyka, aż do Londynu, idziemy na odprawę biletowo-bagażową. Pojawił się problem, bo bagaże ręczne są ważone i musimy je przepakować i dodać do głównego. Po emigration i emocjach idziemy na lunch, jest po 13-tej, o 14.55 idziemy do samolotu typu boeing 747-400 "TAINUI". Startujemy o 15.40, w Auckland lądujemy po niespełna 3 godzinach o 18.20 (21.20 czasu miejscowego). Na pokładzie obiad z bardzo dobrym białym winem St. AUBYNS, menu podobne jak w locie z Bangkoku. Emigration przechodzimy grupowo, kontrola celna jest ale pobieżna. Bierzemy busik i jedziemy do zarezerwowanego backpackersa w centrum.